poniedziałek, 23 maja 2011

Wiedźmin 2: Recenzja malkontenta, czyli czego wiedźmin nie może


O grze „Wiedźmin 2″ było ostatnio dość głośno i to nie tylko wśród graczy komputerowych. Postacie z gry „Wiedźmin 2″ pojawiały się w mediach, czy to jako zapowiedzi gry, czy bardziej odważnie, na przykład jako rozbierana sesja jednej z bohaterek gry w popularnej gazecie dla panów. Od wielu miesięcy tysiące fanów poprzedniej części (z czego gros to również fani serii książkowej) ostrzyło sobie zęby na tę pozycję. Wydawcy umiejętnie podsycali atmosferę, zapowiedziami, filmikami, wypowiedziami w branżowych serwisach. Obiecano poprawienie ograniczeń z pierwszej części gry, plus wiele nowych usprawnień. Napięcie rosło, aż masa krytyczna została przekroczona w dniu premiery… wpadką wydawcy. A co przynosi sama gra, gdy już wpadnie w ręce gracza? Pozwoliłem sobie spisać moje wrażenia.

Gra już w pierwszych chwilach po instalacji prezentuje się bardzo efektownie. Grafika stworzona na autorskim engine przez CD Project Red (RedEngine) wygląda świetnie nawet na niskich ustawieniach. Wszystko, począwszy od postaci, aż po elementy okolicy jest dopracowane, wygląda elegancko, posiada wiele szczegółów, jest w odpowiednich proporcjach realistyczne i bajkowe równocześnie, po prostu świetnie pasuje do klimatu gry. Ubiory postaci mają dziesiątki szczegółów, pnie wyraźnie zarysowaną korę, listki mają żyłki, mury siateczkę pęknięć i tak dalej, naprawdę świetna robota. Do tego dochodzi animacja, równie dopieszczona jak grafika. Postacie poruszają się płynnie, podczas walk wykonują efektowne cięcia, bloki, finty. Twarze bohaterów podczas dialogów wyrażają emocje zgodne z treścią rozmowy, całość robi naprawdę niesamowite wrażenie.
Niestety w słoju miodu jest i łyżka dziegciu, który niestety psuje odbiór w sporym stopniu (na szczęście nie całkiem). Engine gry ma dość znaczne ograniczenia. I tak, niestety bohater nie potrafi podskoczyć, ani kucnąć. Niby nic, ale brak tak prostych czynności odbija się na odbiorze gry, to nienaturalne. Z problemem tym związany jest kolejny, gdy na drodze leży kłoda drzewa, blok kamienia, stoi mały podest, nie można go przekroczyć, przeskoczyć, nic z tych rzeczy, trzeba ominąć. Podobnie z gałęziami drzew, czy z krzakami, widać że coś jest za nimi, ale zamiast badyle rozgarnąć, czy uciąć wiedźmin bezsilnie stoi. Gra pełna jest elementów zawieszonych w przestrzeni po których się chodzi, murów, podestów, skalnych półek, cóż z tego skoro nie da się z nich spaść… tak po prostu. Efektowne samobójstwo? Nic z tych rzeczy, można walczyć na skraju przepaści i nie trzeba się pilnować czy się nie spadnie, nie ma takiej możliwości. W wielu miejscach bohatera otacza niewidzialny mur który odbiera sporą część przyjemności z grania. Chciałoby się pójść tam i owam, niestety, wiedźmin biegnie w miejscu, co może wygląda komicznie, ale jest frustrujące. Fizyka w grze ma duże ograniczenia, świat jest malutki i kończy się w niespodziewanych miejscach, dość to trudne do przełknięcia.
Gra odwołuje się do twórczości Andrzeja Sapkowskiego, który wymyślił postać wiedźmina Geralta z Rivii. Wyrazy szacunku dla autorów gry, którzy w obu swoich produkcjach potrafili oddać klimat prozy Sapkowskiego i przenieść charakter bohaterów z kart książek na komputerowe ekrany. Udało się to do tego stopnia, że wizerunek wiedźmina z gry został przez większość grających uznany jako właśnie wyobrażenie postaci głównego bohatera. Fabuła zarówno w pierwszej części przygód wiedźmina jak i w drugiej jest wielowarstwowa i wielowątkowa, czuć w niej ducha książek. Wykreowany świat jest bogaty, zarówno w warstwie graficznej, jak i fabularnej, zaludniają go dziesiątki postaci. Bohaterowie zarówno główni jak i drugo- i trzecioplanowi są postaciami pełnokrwistymi, nie są tylko źli, czy dobrzy, ale mają swoje historie, nawyki, grzeszki, ambicje. W produkcji pojawia się wiele odwołań do współczesnej kultury, w tym do naszych rodzimych dokonań (na przykład pewien zapijaczony żołnierz bełkoce pijackim głosem fragment piosenki Kazika Staszewskiego). Plusem jest również poczucie humoru, którego w grze nie brakuje i nie raz przyjdzie się nam uśmiechnąć, czy szczerze zaśmiać w przerwach wykonywanych questów. Gracz w trakcie rozgrywki zmuszony jest do podejmowania wyborów, czasem dość trudnych, decyduje o tym w którą stronę historia się potoczy, wybierając jedno rozwiązanie, przekreślamy nieodwołalnie inne. To wszytko sprawia, że gracz, szczególnie znający prozę Sapkowskiego wpada w ten świat po uszy i czuje się w nim jak u siebie. Po skończeniu gry chciałoby się rzec, że było za krótko i za szybko.
W grę grałem na łatwym poziomie trudności. Zdecydowałem się na to z prostego powodu, nie chciałem aby zbyt wysoki poziom przeciwnika w walce odbierał mi przyjemność z poznawania świata gry i rozwiązywania związanych z tym zagadek. Nie wiem jak to wygląda na wyższych poziomach trudności, ale w tym najniższym coś jest źle zbilansowane, mianowicie odniosłem wrażenie, że najtrudniej jest na początku. Grając w prolog „zginąłem” największą ilość razy w całej grze. Później zdarzało się to bardzo, bardzo rzadko. O ile w prologu i może (może, bo do końca nie jestem przekonany, czy miałem większe z tym problemy) trochę w I akcie miałem problemy z walką, to czym w dalej w las walki stawały się tak nieznośnie łatwe, że aż nudne. Do tego stopnia, że rzucałem się w wir walki z nastoma przeciwnikami i nie patrzałem nawet na „pasek życia”, taki byłem pewien, że nic mi nie grozi. Trudna walka? Taktyka? Nie, raczej kwestia czasu. Pomaganie sobie czarami, czy alchemią? Właściwie w całej grze wystarczy szybko siepać mieczem. Nawet „bossowie”, golem, draug, czy smok na końcu nie sprawiali większych problemów, nie spowodowali choćby jednego „zgonu” mojego bohatera. Zgoda, że łatwy poziom trudności nie powinien powodować ogromnych przeciwności w graniu, ale bez przesady, ziewania w walce też nie powinien wywoływać.
Minusem jest również wyraźne odpuszczenie nacisku na rozwój postaci. Niby jest potężne drzewko rozwoju umiejętności, do tego możliwość tworzenie petard, eliksirów, zmiany zbroi i broni na lepsze (i ulepszania tychże), ale niestety są to tylko kwestie kosmetyczne, grę można skończyć (moim zdaniem) w „jednym wdzianku” w którym pojawiamy się na początku, z tym samym kompletem mieczy (srebrny miecz z początku gry miałem prawie do końca i świetnie się sprawdzał). Dwa razy musiałem używać eliksirów, raz w kopalni i drugi raz przy nekromancji, co było potrzebne do ukończenia gry. Trochę to mało.
Podsumowując temat, na plus są grafika, animacja i fabuła, na minus fizyka, poziom trudności walki (przynajmniej na poziomie łatwym), pozorny (tylko) rozwój postaci. Odnoszę wrażenie, że autorzy zachłysnęli się możliwościami grafiki i animacji i jako fani twórczości ASa (potocznie używana w internecie przez czytelników ”ksywka” Andrzeja Sapkowskiego) położyli nacisk na te kwestie idąc na zbyt duże kompromisy w pozostałych sprawach. O ile brak otwartego świata (jaki jest na przykład w serii Fallout) można przełknąć, o tyle „niewidzialne ściany”, „kalectwo bohatera” który nie umie zeskoczyć z metrowego murku (bo skakać i wspinać się można tylko w miejscach ściśle do tego wyznaczonych) są nie do przyjęcia. Miejmy nadzieję, że autorzy gry uwzględnią to podczas tworzenia kolejnej części przygód Geralta, bo „Wiedźmin 2″ to dobra gra i warta kontynuacji, choć niestety nie rewolucyjna jak to było można wyczytać w niektórych przedpremierowych recenzjach (w kwestiach które wspominałem nawet zostaje w tyle za konkurencyjnymi produkcjami).

Brak komentarzy: