sobota, 29 grudnia 2007

Jasnogórska szopka AD 2007

Po raz 13. w Wieczerniku na Jasnej Górze stanęła Betlejemska szopka pod gołym niebem. W tym roku wystrój szopki przypomina o 700-leciu powstania zakonu Paulinów które przypada w 2008 roku. Zapraszam do zwiedzania.










Dlaczego zazdroszczę Wrocławiowi

Przeglądając dziś internet trafiłem na wywiad z Danielem Chojnackim. Ma on we Wrocławiu stworzyć sieć darmowych, publicznych wypożyczalni rowerów. A wszystko to z budżetu Urzędu Miasta. Jako zapalony rowerzysta stwierdziłem: genialne!


Jak wszystkie genialne pomysły tak i ten jest bardzo prosty. Wrocław ma zostać pokryty siecią około stu (na razie) punktów – stacji wynajmu rowerów. Rowery będzie można za darmo wypożyczyć (za pomocą specjalnej karty chipowej) na pół godziny i pozostawić po skorzystaniu w dowolnej stacji. Ograniczenie czasu darmowego korzystania do połowy godziny ma na celu wymuszenie na użytkownikach korzystania z darmowych rowerów, a nie pozostawiania ich u siebie pod domem do „następnego razu”. Rowery będą jednakowe i pomalowane w barwy Wrocławia (żółć i czerwień). Każdy zostanie wyposażony w GPS i czujnik uszkodzeń. Oczywiście pomysł nie jest specjalnie oryginalny, miast które tak robią jest wiele w Europie. Wrocław będzie jednak pierwszy w Polsce!

Jakie korzyści wynikają z tego pomysłu? We Wrocławiu powstanie w ten sposób nowy system transportu publicznego. Powszechny, darmowy, tani i ekologiczny. Rowerem będzie można dotrzeć w każde miejsce i swobodnie zostawić go gdy nie będzie nam już potrzebny. Półgodzinne ograniczenie czasowe nie jest specjalnie kłopotliwe, po prostu po upłynięciu czasu zostawiamy rower i bierzemy następny. W mieście wkrótce zaczną pojawiać się kilometry nowych ścieżek rowerowych. Przy właściwym spopularyzowaniu idei oraz zainteresowaniu mieszkańców Wrocław może stać się miastem mniej zakorkowanym, a może i mniej zanieczyszczonym. Włodarze miasta liczą, że zachęcą szczególnie młodych mieszkańców, uczniów i studentów do korzystania z tej formy transportu publicznego. Możliwość darmowej przejażdżki po mieście to także dodatkowa atrakcja dla turystów i szansa na poznanie miasta z innej strony.

Korzyści odniosą również mieszkańcy. Rower w mieście to naprawdę szybki środek transportu. Niestraszne mu korki, ciasne uliczki. Dostanie się wszędzie tam, gdzie auto nie da rady. To również oszczędność dla portfela, będzie się można za darmo dostać w różne części miasta. Jazda na rowerze to przede wszystkim korzyści dla zdrowia – poprawia kondycję, powoduje utratę zbędnych kilogramów, poprawia sprawność stawów, funkcjonowanie układu oddechowego i krążenia.

Czytając o tym pomyśle odczuwam zazdrość. Niestety w Częstochowie rowerzysta traktowany jest po macoszemu. Ścieżki rowerowe są rzadkością, a te które powstają są planowane bezmyślnie. Mam nadzieję, że już niedługo inne miasta pójdą w ślady Wrocławia. A tymczasem gratuluję Wrocławiowi i życzę, aby nic nie stanęło na drodze do zrealizowania tego wyśmienitego pomysłu.

Test pierwotnie opublikowałem w serwisie Wiadomości24.pl

poniedziałek, 17 grudnia 2007

"Halo Hans", jaki jest nowy sitcom Polsatu?

„Halo Hans” to parodia „Stawki większej niż życie”. Pomysłodawcy nawiązują również do znakomitego, legendarnego już brytyjskiego serialu „Allo Allo”. W minioną sobotę wyemitowano trzeci odcinek serii, czas na pierwsze wrażenia.

Jako że wychowałem się na takich serialach jak „Stawka większa niż życie”, czy „Czterej Pancerni i pies” byłem ciekaw co też pokażą nam twórcy tej produkcji. Tym bardziej, że film, jak donosiły zapowiedzi w mediach, miał być kręcony w stylu kultowego brytyjskiego sitcomu „Allo Allo”. Nie będę ukrywał, że jestem tegoż wielbicielem. W obsadzie serialu pojawiły się nazwiska aktorów znanych z wielu dobrych ról komediowych. Główne role grają między innymi: Cezary Żak, Piotr Pręgowski, Grzegorz Wons, Artur Barciś. Rolę tytułowego Hansa Kloppsa gra Bartek Kasprzykowski. Tak więc poprzeczka została ustawiona wysoko.


Serial to parodia znanej chyba wszystkim „Stawki większej niż życie”. Główny bohater to następca (kolejny) agenta J-23 (nowy agent przyjmuje kryptonim J-24), który zginął (po raz kolejny) w akcji, dziedziczy po nim mundur, nazwisko, a nawet …żonę. No, może nie do końca wszystko, gdyż mundur jest zniszczony i podziurawiony kulami. „Nowy” Hans Kloss postanawia zmienić co nieco, poczynając od nazwiska – Kloss zmienia na Klopss. Zmienia się również nazwisko jego głównego przeciwnika, Bruner nazywa się od teraz Brudner. Nie zdradzę tajemnicy jeśli powiem, że kolejny Janek Kos (vel Hans Klopps) zostaje podsunięty przez AK wywiadowi radzieckiemu, który po śmierci poprzedniego agenta J-23 poszukuje kandydata na jego miejsce. Zadaniem naszego bohatera jest zinfiltrowanie zarówno radzieckiego, jak i niemieckiego wywiadu. Treścią serialu są niezliczone przygody Hansa, który co rusz popada w przeróżne perypetie, głównie natury miłosnej.

Bardzo wyraźne są nawiązania serialu do swojego sławnego prekursora – prześmiesznego serialu „Allo Allo”. Mamy więc małą knajpkę do której przychodzą Niemcy oraz okoliczni mieszkańcy na kieliszek czegoś mocniejszego. Jest również otyły barman, który jako rezydent sowieckiego wywiadu próbuje połączyć szpiegowskie zadania z obsługiwaniem baru. Żona Hansa, Hilda Klopps (grana przez Katarzynę Galicę) to skóra żywcem zdjęta z naszej starej znajomej – Helgii z „Allo Allo”. Jest również ponętna kelnereczka.
Niestety mimo szumnych zapowiedzi nie udaje się „Hallo Hans” osiągnąć choć połowy tego sarkastycznego poczucia humoru jaki znamy z „Allo Allo”. Postaci w większości są płaskie, dwuwymiarowe, aktorzy grają tylko w jednej tonacji. Cezary Żak miota się po kawiarence i jej zapleczu, ale nie potrafi bawić widza tak jak w „Miodowych latach”. Piotr Pręgowski, choć gra całkiem nieźle, jest moim zdaniem zbyt mało demoniczny jak na podstępnego Brunera (teraz już Brudnera). Może Brudner wraz ze zmianą nazwiska stracił na diaboliczności. Dobrze wypada za to Bartek Kasprzykowski, który próbuje zachowywać powagę i enigmatyczny wyraz twarzy w kolejnych dziwnych sytuacjach, które spotykają jego bohatera. Role kobiece potraktowano bardzo po macoszemu, jedyny wyjątek to Tamara Arciuch pojawiająca się w każdym odcinku jako inna postać – femme fatale serialu.

Bardzo brakuje tego co było siłą „Allo Allo” – kpin z narodowych przywar. W oryginalnym serialu aż skrzyło się od sytuacji naśmiewających się ze stereotypów przypisywanych Francuzom, Brytyjczykom czy Niemcom. W „Halo Hans” niestety tego się nie czuje. Twórcy woleli pójść w stronę żartów i żarcików dotyczących strefy erotycznej. Serial wprost dyszy erotycznymi sytuacjami i podtekstami. Powiedzmy szczerze – „niestety”. Czyżby autorzy wystraszyli się tego, że widzowie mogą „niestrawić” pokpiwania z naszych narodowych przywar i zdecydowali się na „bezpieczniejszą” i popularną sferę? Zbyt mało też jest tego, co tak bardzo śmieszyło w pierwowzorze – powiedzonek bohaterów. Któż nie czekał na słynne tłumaczenia Rene Artois, gdy żona łapała go z kelnerką w ramionach. Każdy wykręt zaczynał się nieodmiennie od „Ty głupia kobieto…”, co wywoływało zwykle salwy niewymuszonego śmiechu.

Jak zatem wypada serial? W mojej ocenie, stosując skalę szkolną – na 3+. Porównanie do „Allo Allo”, które narzucili twórcy widzom, moim zdaniem, zaszkodziło serii. Serial nie jest aż tak dobry, by porównywać się do mistrza gatunku. Zdarzają się w serialu przebłyski dobrego humoru, jednak jak na godzinne odcinki tych iskierek powinno być znacznie więcej. Czego można życzyć twórcom? Niech nie obawiają się pastiszu i kpiny. Śmiech to zdrowie, niech to będzie szczery śmiech widza. Daję serii jeszcze szansę i obejrzę kilka najbliższych odcinków.

Tekst pierwotnie opublikowałem w serwisie Wiadomości24.pl