środa, 29 grudnia 2010

Jak oskubać pielgrzyma?

Nowe władze Częstochowy wpadły na prosty pomysł – zarobić na pielgrzymach. Pomysł może nie jest nowy, czy oryginalny, ale opiera się na prostym rachunku. Skoro do miasta rok w rok przybywa około 4 milionów pielgrzymów, to gdyby każdego obciążyć opłatą, powiedzmy 4 zł, to daje okrąglutką sumę 16 milionów złotych. Nawet po odliczeniu wszelkich kosztów takiego „podatku” wciąż wychodzi niezła sumka.




Co prawda są wątpliwości jak miałby wyglądać taki „podatek”, mówi się o czymś w rodzaju opłaty klimatyzacyjnej, którą lokalne samorządy mogą wnosić nie tylko ze względu na cudowny klimat jaki panuje w ich miejscowościach, mogą być to też względy (na przykład) turystyczne, a pielgrzymka to taka turystyka religijna przecie. Przeznaczeniem zdobytych w ten sposób pieniędzy miałaby być promocja miasta i poprawa jakości częstochowskich dróg, które – jak wiedzą wszyscy odwiedzający miasto, są w stanie wołającym o pomstę do nieba. W teorii plan wygląda więc pięknie.

Osobiście zgadzam się z tezą, że na pielgrzymach należy zarobić. Częstochowa w powszechnej opinii mieszkańców niewiele z pielgrzymów ma, przyjeżdżają, modlą się, zwiedzają Jasną Górę – i znikają. Tylko, czy to jest wina pielgrzymów, czy lokalnych władz? Miasto powinno zachęcić odwiedzających do pozostania w nim. Być na tyle atrakcyjne by gość chciał zobaczyć coś więcej niż mury klasztoru. Tymczasem miasto nic nie robi by się reklamować wśród pielgrzymów. Wprowadzenie tego quasi-podatku wywoła raczej negatywne opinie odwiedzających, jest to sposób na zarobek, nawet nie tyle prosty, co prostacki, prymitywny, jak wymuszanie myta od przejeżdżających przez jedyny w okolicy most.

Dlaczego władze nie promują miasta? Dlaczego w najbliższej okolicy Jasnej Góry nie dzieje się nic co by zachęciło pielgrzyma do pozostania ciut dłużej, choćby godziny, dwóch, w ciągu których wydałby kilka złotych na smaczny posiłek, czy zobaczenie jakiejś atrakcji? Dlaczego w Alejach Najświętszej Maryi Panny przez które wędruje większość pielgrzymek dominują banki i apteki? Dlaczego Rynek Wieluński leżący w bezpośrednim pobliżu klasztoru to brudny zamtuz i parking? Dlaczego handel na ulicy Św. Barbary odbywa się w „bezpłciowych” budkach, zamiast w estetycznych atrakcyjnych pawilonach? Dlaczego na skrzyżowaniu ulic Kordeckiego i Św. Barbary od lat straszy szkielet niedokończonego budynku?

Przecież wystarczyłoby wokół Jasnej Góry stworzyć specjalną strefę ekonomiczną nastawioną na turystykę, gastronomię, handel i hotelarstwo. W takiej strefie inwestorom opłacałoby się inwestować w atrakcje, właścicielom posesji remontować i rozbudowywać swoje domy, otwierać w nich lokale gastronomiczne, handel pamiątkami i tym podobne. Taka strefa byłaby atrakcyjna zarówno dla inwestorów, jak i pielgrzymów. Miasto zarabiałoby na tej strefie w sposób pośredni, mniej inwazyjny dla pielgrzyma i na pewno bardziej atrakcyjny. Dodatkowo rozwijałoby to lokalną gospodarkę, społeczność i uatrakcyjniło, powiedzmy sobie to szczerze, brzydkie i obskurne okolice Jasnej Góry. Równocześnie w tym samym miejscu można by promować turystykę jurajską, w końcu Częstochowa to północna brama Jury Krakowsko – Częstochowskiej i mogłaby być (powinna być!) zapleczem hotelarsko – logistycznym.

Oczywiście rozwiązanie przeze mnie proponowane nie jest proste do wprowadzenia, wymaga wielu zabiegów i koordynacji w wielu dziedzinach. Nie jest też to oczywiście pomysł oryginalny, nie raz i nie dwa był proponowany podczas dyskusji na temat przyszłości Częstochowy. Ważne jest jednak, że na dłuższą metę przyniósłby o wiele więcej korzyści dla miasta niż wprowadzenie opłaty, która jedynie drenuje portfel pielgrzyma i zachęca go do ponownego odwiedzenia miasta.

Brak komentarzy: