wtorek, 8 lutego 2011

Córki Chin

Rodzice adopcyjni w porównaniu z rodzicami biologicznymi mają trochę inne wyzwania postawione na drodze rodzicielstwa. Oprócz tych typowych dla rodziców problemów dnia codziennego muszą zmierzyć się z niepoznaną przeszłością dzieci, ich strachami, fobiami i kompleksami wyniesionymi  z nieznanego zwykle rodzicom adopcyjnym i często niepamiętanego przez dzieci okresu przed adopcją. Problem staje się tym większy jeśli adoptowane dzieci pochodzą z innego kraju, czy z innej kultury. Takiego to wyzwania podjęli się Auke Kok i Dido Michielsen, dziennikarze z Holandii, adoptując dwie chińskie dziewczynki. Swoje przeżycia związane z adopcją i zapoznawaniem córek z krajem przodków zebrali w książce „Lisa-Xiu i Lin-Shi Córki z Chin”




Książka ta w podstawowej warstwie jest relacją z podróży do Chin rodziny Auke i Dido oraz ich dzieci Lisy-Xiu i Lin-Shi. Rodzice, co podkreślają, zawsze starali się wychowywać swoje dzieci w szacunku do kraju pochodzenia, toczyli rozmowy o Chinach, oglądali programy poświęcone temu krajowi, chodzili na chińskie posiłki, robili wszytko, aby kraj pochodzenia ich dzieci nie był im obcy. Z tego też powodu kiedy Lisa-Xiu i Lin0Shi podrosły postanowili pojechać do Chin i pokazać im miejsca w których się urodziły (oczywiście na ile to możliwe) i pozwolić poznać kraj w którym by teraz żyły, gdyby ich los potoczył się inaczej. Podróż obejmowała kilka dużych miast w Chinach, gros atrakcji typowo turystycznych i – co najważniejsze dla wszystkich, udanie się do domów dziecka, w których dziewczynki wychowywały się przed adopcją.

Druga, o wiele ciekawsza warstwa książki opowiada o trudach adopcji w ogóle, a także dodatkowych problemach wynikających  z adopcji międzynarodowej, czy – co chyba jeszcze ważniejsze – międzykulturowej. Warstwa podróżnicza wyraźnie staje się tylko tłem do opowieści o problemach z adopcją, wychowaniu dzieci w kraju, w którym wyróżniają się wśród rówieśników swoją orientalną urodą. Podczas podróży pomagają dzieciom poznawać z bliska chińską kulturę, próbują tłumaczyć problemy z którymi stykają się w tym kraju (choćby kwestia ograniczenia praw obywatelskich), starają się, aby dziewczynki nie wyniosły negatywnych wrażeń z kraju przodków. Stawiają nacisk na bogatą kulturę, długą historię chińskiej cywilizacji, potęgę możliwości jaką posiadają Chiny. Czasem te starania wydają się nawet nadmierne, rodzice starają się ukrywać przed dziećmi biedę w jakiej musi żyć znaczna część mieszkańców Państwa Środka.

Książka napisana jest dość emocjonalnie, autorzy dzielą się z czytelnikiem przeżyciami, wątpliwościami, problemami, czy emocjami, pozwalając mu choć na trochę stanąć w ich skórze. Autorzy nie ukrywają, że adopcja stawia przed rodzicami i dziećmi problemy czasem wprost nie do pokonania. Cóż na przykład począć, gdy mała Lin-Shi choruje na nieznaną chorobę, a rodzice nie potrafią powiedzieć, czy ktoś z jej przodków chorował na jakieś poważne choroby, czy może w którymś okresie życia nie zaraziła się niebezpieczną bakterią… Rodzice adopcyjni, choćby nie wiadomo jak się starali zwykle posiadają niewiele, lub nawet nie mają wcale informacji na temat przeszłości dzieci i ich przodków. Auke i Dido dzielą się otwarcie swoimi problemami, zastanawiają się na przykład jak pomóc pogodzić się córkom z faktem że ich biologiczni rodzice kiedyś je porzucili. I rodzice znajdują dzięki swojemu wyczuciu, delikatności i miłości do dzieci rozwiązanie tego problemu.

Całość publikacji czyta się szybko i bez odczucia nudy. Na koniec książki w pewnym sensie byłem zaskoczony, że to już koniec podróży. Problemy adopcji, poznawania innych kultur, pomoc dzieciom w zdobywaniu trudnych doświadczeń, tak aby w przyszłości nie wyniosły z tego traumatycznych wspomnień to tematyka rzadko poruszana we współczesnej literaturze, szczególnie na rodzimym rynku. Książka tym bardziej warta jest przeczytania, że wspominane tematy poruszą bez egzaltacji, rzec by można lekko, a zarazem ciekawie.

Brak komentarzy: